Każdego poranka wkłada mi palce w oczy, żeby mnie obudzić. Ucieka, kiedy próbuję rozebrać go z piżamki. Śpiewa po swojemu w trakcie mycia zębów, gryząc szczoteczkę i rozchlapując wodę z kranu po całej łazience. Nie pozwala mi bawić się swoimi klockami i zawsze odkłada je w takie miejsca, bym boleśnie odnalazła je bosą stopą. Brudzi czystą bluzkę w sekundę po tym, jak udało mi się ją na niego wcisnąć. Bawi się samodzielnie tylko wtedy, kiedy siedzę blisko i co chwilę sprawdza, czy na pewno się nie oddaliłam. Nocą karmimy się sto razy. Albo i tysiąc.
I nic w moim życiu nie mogłoby być piękniejsze niż ta zachlapana podłoga, rozrzucone klocki, wiecznie przepełniony kosz na pranie i szarpanie za nogawki moich spodni.
Jestem niewypowiedzianie szczęśliwa.
A gdy uda mi się rano wypić ciepłą kawę, jestem szczęśliwa do kwadratu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz